poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 34

  Hej hej! Bez bety, nwm kiedy miała zamiar mi to spr ! -.- Wybacz, ale nie chce mi się czekać :) A rozdział... wybacz na rozdział dużo osób czeka ^^ ;* Ale i tak Cię koffam
Dedykuję ten rozdział Paulince :D Za te rady i wgl za wszystko! Bo Twój blog rządzi i o! :*
Nie wkurzajcie sie :p
Wybaczcie za błędy!
Miłego czytania, liczę na komentarze! 

***


-Tak, Draco tak...
Założył jej pierścionek na palec i czule ją pocałował. Usiadł koło niej i chwycił jej dłoń. Spojrzał w jej czekoladowe oczy.
-Pieknie wyglądasz... jak ci tak te kosmyki na twarz opadają.
Hermiona lekko się zarumieniła. Uśmiechnęła się i założyła włosy za ucho. Chciała by ta chwila trwała wiecznie. Jednak los chciał inaczej. Nagle zrobiło się ciemno. Słońce schowało się za ciężkimi, ciemnymi chmurami burzowymi. Zerwał się silny wiatr, który poczochrał Mionę i Smoka. Draco poderwał się z ławki. Chwycił dziewczynę. Przed nimi długa droga a już zaczynało kropić. Szybkim krokiem ruszyli ku Malfoy Manor. Weszli do lasu. I wtedy usłyszeli grzmot. Grenger schowała głowę pod bluzą Dracona. Makiarz się jej rozmazał. Wtuliła się w chłopaka.
-Och, kochanie... jeszcze kilometr przed nami. Jak wrócimy będziemy mokrzy... zresztą co za różnica? Już jesteśmy.
-No panie Malfoy, ty przynajmniej nie wyglądasz jak strach na wróble. Nawet w kroplach deszczu masz ten wdzięk i urok! - puściła do niego oczko. Draco zaśmiał się karnie. Nie myślał tak o sobie. Wziął ją na recę i truchtem biegł w kierunku domu. Po chwili jednak stanął. Było ciemno. Słońce już zaszło... a byli w lesie. Zgubieni!
-C...co się sta... stało Dra... Draco? - zapytała. Cała żuchwa jej latała z zimna. Chłopak zdjął mokrą od deszczu bluzę i ją okrył. Następnie z troską poałował. Było mu żal, iż zostawił różdżkę w domu. Grenger zapewne zrobiła to samo.
-Kochanie, zgubiliśmy się... zostaniemy tu... do rana...
-CO!? W DESZCZU? NOCĄ? W LESIE? - zaczęła wrzeszczeć. Oderwała się od niego. Przeczesała mokre włosy i usiadła w błocie pod drzewem. Nie chciała zostawać tu sama. Bała się. Bała się ciemności, lasu... tego, że ich znajdzie i wykończy. A przecież nie mają różdżek. Zaczęła płakać.
-Kochanie, wybacz... popsułem ci dzień i teraz możemy nie znaleźć dro...
-Zamilcz!! Proszę! Na tą chwilę zamilcz!
Draco zdębiał ale był już cicho. Pozwolił jej odpocząć. Usiadł koło niej, lecz ta się odsunęła. Poczuł, że go to boli... po raz pierwszy zabolało go to, iż się odsunęła od niego. Siedzieli w milczeniu. Nie krępowało ich to. Każdy myślał o kimś innym. Hermiona o Riddle'u a Draco o Cyzi... miał nadzieję, że ich znajdzie... jak najszybciej.

* * *
Narcyza siedziała przy stoliku w kuchni i piła kawę. Lucjusz siedział koło niej i z zachwytem patrzył na nią. Chwycił jej dłoń.
-Jesteś piękna skarbie. - powiedział swoim uwodzicielskim głosem.
-Dziękuję. DRACO!! HERMIONA!! - zawołała ich. Jednak odpowiedz to była głucha cisza. - gdzie te bachory są? - wstała i wyszła z kuchni. - DRACO? - nadal nic. Narcyza przypomniała sobie, że wyszli na spacer. - cholera! Nie wrócili. Lucjuszu! Boję się! Idę po nich! A gdzie poszli? Wiesz może?
-Cyziu... wiem, że Draco chciał się jej oświadczyć...
-Polana!
Zarzuciła na siebie płaszcz i wybiegła do ogrodu, w którym było pełno błota. Zdjęła buty, gdyż jej przeszkadzały i pobiegła przed siebie.
20 minut później była w lesie. Usłyszała czyjś szloch. To była Grenger. Poszła za odgłosem. Po kilku minutach była przy nich. Draco spał a Miona ryczała. Ukucnęła przy niej.
-Cśś... jestem tu. Co się stało kochana? - zapytała. W jej głosie można było usłyszeć odrobinę współczucia i troski...ale też zażenowania.
-No bo... no... Dra... Draco... na... nas... zgu... zgubił! - wyjęczała przez łzy.
Narcyza zrobiła coś czego by się nie spodziewała. Usiadła koło niej i mocno ją przytuliła. Szturchnęła różdżką dracona, który momentalnie się podniósł. Wziął Mionę na ręce i za matką ruszył ku domowi. Wkrótce byli w Malfoy Manor. Hermiona szybko się przebrała. To samo uczynił Draco. Nic już nie zjedli tylko poszli spać. Byli tak wyczerpani, iż nie mogli zrobic nic innego.

* * *
Lucjusz siedział w salonie i czytał Proroka. Nie mógł się skupić. Żona ciągle mu przeszkadzała. Nic nie mówiła ale sposób w jaki się poruszała mówił sam za siebie. Żałował, że jest w ciąży ale też się cieszył.
-Lucku... - powiedziała. Wiedziała, iż go to zdenerwuje.
-NIE MÓW TAK DO MNIE.
-Już dobrze. Znamy już płeć dziecka. Cudnie prawda?
-Tak... a jaka to? Oświeć mnie!
-chłopak albo dziewczynka – zachichotała.
-Amerykę odkryłaś!
-no wiem!
Usiadła na fotelu. Spojrzała z rozbawieniem na wściekłego męża. Blondyn odłożył z opanowaniem na twarzy gazetę. Sięgnął po wodę. Miał w tej chwili dość swej żony. Miał ochotę urwac jej głowę za ten dowcip! Wstał i stanął nad nią.
-Kusisz!
-Ahaha wiem... - odepchnęła go. - nasze dziecko to...
-To?
Cyzia wstała... chciało jej się śmiać ale powstrzymała się jak to na arystokratkę przystało.
-Dziewczynka.
Lucjusza zamurowało. Nie chciał dziewuchy. Będzie zbyt wyniosła i wymagająca... jak jej matka. Ciężko westchnął. Taki los. Usiadł po turecku na sofie. Nie wiedział co zrobić. Narcyza wiedziała czego teraz potrzebuje. Stanęła za nim i zaczęła masowac mu kark. Już po chwili Lucjusz chrapał.
Narcyza cicho, na palcach przeszła koło niego i połozyła się na jego kolanach. Bardzo jej brakowało tego.
Następnego dnia Hermiona dostała kataru. Draco nie był lepszy.
Z czerwonymi nosami zeszli na śniadanie. Trzymali się za ręce. W jadalni był Severus i Bellatrix. Rozmawiali o czymś z rodzicami Dracona.
-... ale czy to jest pewne Lucjuszu? - zapytał Snape.
-Tak! Ekhem... - uciszył szepty – witaj synu i witaj Hermiono. Co tak wcześnie?
Draco pociągnął za sobą brązowowłosą i stanął koło Bellatrix. Ta patrzała na Hermione z lekkim obrzydzeniem.
-Hermiona i ja... zaręczyliśmy się wczoraj – powiedział dumnie.
Bellatrix zrobiła wielkie oczy. Severus pozostał obojętny. Cyzia i Lucjusz pocałowali się z wrażenia lecz po chwili się opanowali.
-Co!? Z tą szlamą!? Draco, chłopcze ty siebie nie doceniasz! - zaczęła Bella. Hermiona poczuła się urażona. Myślała, iż zacznie płakać. Przecież mówili jej, że Lestrange ma... jest jej obojętna ona. - Z nią? Nie mogłeś za tą Parkinson czy jak to jej było!?
-Nie kochałem jej! - warknął.
Narcyza chciała uciszyć swoją siostrę ale nie udało jej się.
-I co z tego!? Ale była czysta i nie cuchnęła szlamem!
-ZAMKNIJ SIĘ! - krzyknęła nagle Hermiona.
Bella się wściekła i...

5 komentarzy:

  1. Na początku - Dziękuję za dedykację ;* Bardzo mi miło, zwłaszcza że zadedykowałaś mi tak piękny rozdział.
    Ale ten Draco to naprawdę dżentelmen po cholerze! :D Zgubili się w lesie, Hermiona płacze a ten...Śpi sobie w najlepsze! :D
    To było urocze jak Narcyza przytuliła Hermionę ^^
    Tylko tej końcówki to ja Ci nie wybaczę...
    "Bella się wściekła i..." I...? I Co?! Ja chcę wiedzieć!
    Czekam na next!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a jak myślisz co może szlamie zrobić? I to Bella? Ona polubi ją i dzieci dopiero po 40 rozdziale! :D
      och nie ma za co. Co? Piękny rozdział?
      Niee... żenada!
      Taak, uroczę. A co do Malfoy'a to... norma... najlepsze spanie na czekanie xd
      pozdrawiam

      Usuń
  2. Hahah! Tekst cyzi o tym dziecku mnie rozpierdolił
    "-Chłopiec albo dziewczynka" Hahahaha xd
    Świetne! czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. No Twój blog działa odstesowująco ale ta koncówka -.-
    Dodaj szybko 35! czekam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham, uwielbiam, lubię... boże, brak mi już słów! Zaczęłam czytać niedawno, ale zakochałam się od razu! Mam nadzieję, że szybko dodasz 35 i życzę powodzenia w poszukiwaniach bety! ;D
    Pozdrawiam ;*
    V.la Roulette

    OdpowiedzUsuń