sobota, 6 grudnia 2014

Sowa

Merlinie. Rok mnie nie było.
Myślę nad usunięciem rozdziałów i zaczęciem pisania tu własnego dzieła, co.myślicie?
Znudziło mnie Dramione, a chce spróbować własnych sił na czymś swoim.

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 36

Dziękuję becie! 
Macie ten 36 rozdział :) Dla Belli Lestrange...

***


Całą noc Draco płakał. Nie rozumiał zachowania swojej, teraz byłej narzeczonej. Jeszcze 2 dni temu była taka szczęśliwa mówiąc „tak”. Do teraz Dracon słyszy w uszach jej słodki śmiech i widzi jej szczery, piękny uśmiech.
Wybiła 12 – południe. Z niechęcią wstał i się ubrał. Wszedł do łazienki, umył zęby i uczesał włosy. Kiedy postanowił zejść na dół było już wpół do pierwszej. Przeklął się w duchu i zszedł na późne śniadanie. Kiedy przechodził przez salon zobaczył rodziców, którzy tulili się do siebie. Pokręcił niedowierzająco głową i ruszył ku kuchni. Nie zrobił jednego kroku, gdy usłyszał:
-Draconie Lucjuszu Malfoy! Do nas! - powiedział Lucjusz. Draco wiedział, iż ojciec woła go tak, jak coś się stało albo coś zrobił. Włożył ręce do kieszeni i stanął przed obliczem rodziców. Cyzia oderwała się od męża i zmierzyła wzrokiem syna. Można by przypuszczać, iż zagląda w każdy jego zakamarek.
-Jak ty się ubrałeś? - poprawiła bluzę i spojrzała na spodnie – kto w tym wieku nosi takie coś na dupie?
-Mamo to są dżinsy!
Narcyza umilkła. Właśnie zrobiła z siebie idiotkę przy mężu. Lucjusz zauważył, że nie ma Granger.
-Gdzie ona jest? - zapytał jadliwie.
-Gdzie kto jest? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Twa ukochana... Hermiona.
Chłopaka znów coś mocno zakuło w sercu. Nie wiedział co się z nim dzieje. Usiadł na drewnianym krześle i spojrzał smutnymi oczami na rodziców. Wręczył mamie pierścionek, który oddała mu Miona.
-Odeszła. - powiedział.
Zaległa cisza. Nikt nic nie mówił. U każdego w głowie wciąż chodziło jedno słowo „odeszła”. Po chwili jednak Pan Malfoy odważył się wydobyć z siebie marne pytanie:
-Jak to odeszła?
-Powiedziała, że to był błąd, że... że nie potrzebnie się ze mną związała. Podziękowała za wszystkie chwile, za miłość, za opiekę... - w oczach blondyna pojawiły się łzy. Narcyza mocno przytuliła syna. Wiedziała jak on teraz się czuje. - to wina Bellatrix! Gdyby nie ona...
-Draco... ćśśś... - uspokajała go Cyzia. Nie chciała teraz zrzucać winy na nikogo. Minute później przyleciała sowa, Draco odebrał od niej liścik i przeczytał na głos:
A więc odeszła od Ciebie. I cieszy mnie to bardzo. Oszczędzę ją. W końcu zmądrzała, iż jesteś nic nie znaczącym mordercą!
Ale nie po to piszę. Widzę Cię... matka Cię przytula... urocze, doprawdy.
Spodziewaj się mnie jutro... albo pojutrze. Wtedy wyrównamy rachunki!
A o Granger się nie martw. Znajdę ją... jeśli już jej nie mam! „
Draco zgniótł liścik.
-No nie wierze ! On tu jest albo był! I może ma Hermionę! - zaczął krzyczeć – nie jestem gotowy! Jutro? Ale też wybrał moment! Akurat wtedy, gdy jestem załamany.
-Synku, będę z tobą. Obiecuję! Przysięgam! - Pozwoliła by syn moczył jej jedwabną suknię.
Po obiedzie rodzina Malfoy'ów teleportowała się do domu małżeństwa Lestrange.
Usiedli wygodnie na kanapie i czekali na Belle.
-Rudolfie, a ona gdzie? - zapytała po dłuższym czasie Cyzia.
-No wiesz Cyziuś... ona ma własne sprawy. Ale sądząc po godzinie, i że dziś niedziela to... zapewne jest w kościele.
Lucjusz i Narcyza myśleli, iż zaraz wybuchną histerycznym śmiechem.
-Hahah żartujesz? Bella i kościół? Dla niej to Azkaban jak już!
Rudolf już nie odpowiedział. Wszyscy umilkli i czekali na Panią Lestrange. Pół godziny później wróciła ubrana w liliową sukienkę, uczesana, bez różdżki i w... obcasach!?
-Witajcie? - powitała ich zaskoczona. - w czym mogę pomóc kochanym gościom?
-Bello, wiesz... przez twój wczorajszy wybryk... Crucio na Granger.... odeszła od Dracona.
-Ach... ta urocza panienka. Nie chciałam jej skrzywdzić. Fakt, poniosło mnie i to bardzo. - powiedziała radośnie. Draconowi coś nie pasowało. Ciocia była zbyt elegancka, uczesana, jeszcze mówiła miło o szlamie i... w jej głosie nie było słychać żadnej ironi tylko współczucie. Malfoy poderwał się i przyłożył różdżkę do klatki piersiowej Belli.
-Mów gdzie Bella, albo cie załatwię jednym zaklęciem! - zagroził. Pani Lestrange krzyknęła z oburzenia. Odepchnęła siostrzeńca.
-Co ty wyprawiasz chłopcze? Nie wierzysz mi?
Narcyza wstała. Ciągle pamiętała to wspomnienie. Podeszła do swojej siostry i spojrzała na nią z wyższością.
-Bello, kochana... pamiętasz naszą kłótnię o zabawkową kasę?
-Tak. - odparła pewnie.
-Jak się skończyła? - ciągnęła dalej Cyzia. Nie zamierzała teraz odpuścić. - co czułaś, co nasza mama stwierdziła, co... co mi zrobiłaś, co...
-Dość! - krzyknęła wściekła. - nie jesteście tu po to by wywoływać u mnie te smutne wspomnienia! Jestem zła na was ! I to bardzo.
-To powiedz nam kim jesteś!! Bo ciotką na pewno nie! Nie chodzi do kościoła, nie chodzi tak ubrana i... nie jest taka miła! No powiedz! - znów przybliżył się do ciotki. W pewnym momencie wszystko zawirowało. Pokój państwa Lestrange zamienił się w jakieś mroczne lochy, Rudolf znikł a zamiast Belli stał...

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 35

Dla Cyzi14. Za całe jej poświęcenie dla bloga.

***

Bella się wściekła i coś się bolesnego stało.
-Crucio!! - Hermiona leżała u stóp Dracona i zwijała się z bólu. Po jej policzkach popłynęły gorzkie łzy straszliwego bólu i upokorzenia. Słyszała stłumione krzyki Malfoy'a, Cyzi i Lucjusza. Chciała się bronić ale nie miała sił. Wszystko... wszystko co miała... całe szczęście odeszło od niej. Nagle Lestrange przestała i pochyliła się nad nią. - Masz to, na co zasłużyłaś Szlamo!! - zaśmiała się – Nie wolno pyskować cioci Belli... bo skończysz tak jak rodzice Neville'a!
Mionka chciała coś powiedzieć ale nie mogła, gdyż ją nadal przeszywał bolesny ból.
-Zostaw ją ! - krzyknął Draco i pchnął ciotkę ku Severusowi – proszę, weź ją stąd! - powiedział błagalnie a z oczu spływały łzy.
-Draco, synku... – zaczęła Narcyza i pomogła brunetce wstać. - Uspokój się. Bella nie pójdzie teraz. Musimy coś obmówić. Hermiono – zwróciła się do dziewczyny, którą trzymała – dobrze się czujesz?
Granger zaczęła szlochać.
-Nie! Ta cała rodzina jest chora! Co ja wam zrobiłam!? No co!? Nie moja wina, że jestem z pochodzenia mugolskiego! Nie moja! To grzech, iż zaznałam szczęścia z nim? Bo mi się wydaje, że nie!
Draco przytulił ją i uspokoił.
-Kochanie, spokojnie... nie pozwolę by ktoś cię skrzywdził. - Pomógł jej usiąść na sofie. Bellatrix łypała na nich groźnie. Ale nie mogła nic zrobić. Była bezsilna.
Narcyza, Lucjusz, Lestrange i Sev usiedli przy stole. Cyzia podała każdemu kawę i ciasteczka. Nie zapomniała o „dzieciach”.
-Severusie – zaczęła spokojnie – to nie jest Neville. Sprawdzałam to... inni śmierciożercy również! On jest spokojny, cichy, pomaga...
-To komplikuje sprawy – odparł cicho. - Bello... ty już nic nie rób.
-Ron, Harry, Ginny, Lavender... odpadają – wtrącił się Lucjusz – Hermiona tym bardziej. Jest strasznie tym przejęta...
-Więc kim on może być!? - poderwała się Pani Malfoy
Nikt nie odpowiedział.
Po południu brązowooka nadal czuła, iż wszystko ją boli. Nie wychodziła poza drzwiami sypialni. Była spłoszona. Draco ciągle przy niej czuwał. Bał się o nią. Buzowała w nim złość na ciotkę. Miał ochotę wtedy w salonie sam rzucić na nią Cruciatusa, ale nie zrobił tego. Wiedział, że jej to nie rusza. Była na to odporna.
-Draco... - powiedziała cicho Hermiona.
-Tak?
-Popełniłam błąd... błąd, że z tobą jestem. - zdjęła pierścionek – masz. - położyła mu na dłoni i ją zamknęła.
-Co?
-Odchodzę... tak będzie najlepiej! Dla nas...
-Dla nas?
-Dla mnie, dla ciebie... i...
-I?
Nie odpowiedziała. Wstała i zaczęła się pakować jak to robią mugole.
-Dokąd idziesz?
Milczała. Miała łzy w oczach ale nie pozwalała im uciekać spod kontroli.
Zasunęła ostatnią torbę. Spojrzała na młodzieńca. Samotna łza spłynęła po jej policzku.
-Dziękuję ci, za miłość, opiekę, za... za te cudowne chwile! KOCHAM CIĘ! Żegnaj kochanie. - wyszła i zostawiła go samego w pokoju.
-HERMIONA!! HERMIONA!! STÓJ!! - jednak jej już nie było.
Blondyn upadł na kolana i zaczął płakać. Łzy bez jego zgody spływały mu po policzku i moczyły jego koszulę.

***

Hej Wam ludzie! Tak, Cyzia odeszła. Mam nową betę. Ginny Potter. Dziękuję jej za szybkie sprawdzenie rozdziału!
36 nie wiem kiedy się pojawi. 
komentujcie jak czytacie!
Pozdrawiam
Irisa Malfoy

wtorek, 23 kwietnia 2013

Wyjec!

  Hej, rozdziału nie ma ale niestety moja beta odeszła! 35 rozdział będzie dla niej!
Za całe jej poświęcenie.
A więc tak! Szukam pilnie bety! Na to opowiadanie i na takie jeszcze inne o Dramione! Jak ktoś jest chętny to proszę pisać:
-44410428
- zakochana1498@gmail.com
Błagam! Niech ktoś się zgłosi! :3
Pozdrawiam
Irisa Malfoy

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 34

  Hej hej! Bez bety, nwm kiedy miała zamiar mi to spr ! -.- Wybacz, ale nie chce mi się czekać :) A rozdział... wybacz na rozdział dużo osób czeka ^^ ;* Ale i tak Cię koffam
Dedykuję ten rozdział Paulince :D Za te rady i wgl za wszystko! Bo Twój blog rządzi i o! :*
Nie wkurzajcie sie :p
Wybaczcie za błędy!
Miłego czytania, liczę na komentarze! 

***


-Tak, Draco tak...
Założył jej pierścionek na palec i czule ją pocałował. Usiadł koło niej i chwycił jej dłoń. Spojrzał w jej czekoladowe oczy.
-Pieknie wyglądasz... jak ci tak te kosmyki na twarz opadają.
Hermiona lekko się zarumieniła. Uśmiechnęła się i założyła włosy za ucho. Chciała by ta chwila trwała wiecznie. Jednak los chciał inaczej. Nagle zrobiło się ciemno. Słońce schowało się za ciężkimi, ciemnymi chmurami burzowymi. Zerwał się silny wiatr, który poczochrał Mionę i Smoka. Draco poderwał się z ławki. Chwycił dziewczynę. Przed nimi długa droga a już zaczynało kropić. Szybkim krokiem ruszyli ku Malfoy Manor. Weszli do lasu. I wtedy usłyszeli grzmot. Grenger schowała głowę pod bluzą Dracona. Makiarz się jej rozmazał. Wtuliła się w chłopaka.
-Och, kochanie... jeszcze kilometr przed nami. Jak wrócimy będziemy mokrzy... zresztą co za różnica? Już jesteśmy.
-No panie Malfoy, ty przynajmniej nie wyglądasz jak strach na wróble. Nawet w kroplach deszczu masz ten wdzięk i urok! - puściła do niego oczko. Draco zaśmiał się karnie. Nie myślał tak o sobie. Wziął ją na recę i truchtem biegł w kierunku domu. Po chwili jednak stanął. Było ciemno. Słońce już zaszło... a byli w lesie. Zgubieni!
-C...co się sta... stało Dra... Draco? - zapytała. Cała żuchwa jej latała z zimna. Chłopak zdjął mokrą od deszczu bluzę i ją okrył. Następnie z troską poałował. Było mu żal, iż zostawił różdżkę w domu. Grenger zapewne zrobiła to samo.
-Kochanie, zgubiliśmy się... zostaniemy tu... do rana...
-CO!? W DESZCZU? NOCĄ? W LESIE? - zaczęła wrzeszczeć. Oderwała się od niego. Przeczesała mokre włosy i usiadła w błocie pod drzewem. Nie chciała zostawać tu sama. Bała się. Bała się ciemności, lasu... tego, że ich znajdzie i wykończy. A przecież nie mają różdżek. Zaczęła płakać.
-Kochanie, wybacz... popsułem ci dzień i teraz możemy nie znaleźć dro...
-Zamilcz!! Proszę! Na tą chwilę zamilcz!
Draco zdębiał ale był już cicho. Pozwolił jej odpocząć. Usiadł koło niej, lecz ta się odsunęła. Poczuł, że go to boli... po raz pierwszy zabolało go to, iż się odsunęła od niego. Siedzieli w milczeniu. Nie krępowało ich to. Każdy myślał o kimś innym. Hermiona o Riddle'u a Draco o Cyzi... miał nadzieję, że ich znajdzie... jak najszybciej.

* * *
Narcyza siedziała przy stoliku w kuchni i piła kawę. Lucjusz siedział koło niej i z zachwytem patrzył na nią. Chwycił jej dłoń.
-Jesteś piękna skarbie. - powiedział swoim uwodzicielskim głosem.
-Dziękuję. DRACO!! HERMIONA!! - zawołała ich. Jednak odpowiedz to była głucha cisza. - gdzie te bachory są? - wstała i wyszła z kuchni. - DRACO? - nadal nic. Narcyza przypomniała sobie, że wyszli na spacer. - cholera! Nie wrócili. Lucjuszu! Boję się! Idę po nich! A gdzie poszli? Wiesz może?
-Cyziu... wiem, że Draco chciał się jej oświadczyć...
-Polana!
Zarzuciła na siebie płaszcz i wybiegła do ogrodu, w którym było pełno błota. Zdjęła buty, gdyż jej przeszkadzały i pobiegła przed siebie.
20 minut później była w lesie. Usłyszała czyjś szloch. To była Grenger. Poszła za odgłosem. Po kilku minutach była przy nich. Draco spał a Miona ryczała. Ukucnęła przy niej.
-Cśś... jestem tu. Co się stało kochana? - zapytała. W jej głosie można było usłyszeć odrobinę współczucia i troski...ale też zażenowania.
-No bo... no... Dra... Draco... na... nas... zgu... zgubił! - wyjęczała przez łzy.
Narcyza zrobiła coś czego by się nie spodziewała. Usiadła koło niej i mocno ją przytuliła. Szturchnęła różdżką dracona, który momentalnie się podniósł. Wziął Mionę na ręce i za matką ruszył ku domowi. Wkrótce byli w Malfoy Manor. Hermiona szybko się przebrała. To samo uczynił Draco. Nic już nie zjedli tylko poszli spać. Byli tak wyczerpani, iż nie mogli zrobic nic innego.

* * *
Lucjusz siedział w salonie i czytał Proroka. Nie mógł się skupić. Żona ciągle mu przeszkadzała. Nic nie mówiła ale sposób w jaki się poruszała mówił sam za siebie. Żałował, że jest w ciąży ale też się cieszył.
-Lucku... - powiedziała. Wiedziała, iż go to zdenerwuje.
-NIE MÓW TAK DO MNIE.
-Już dobrze. Znamy już płeć dziecka. Cudnie prawda?
-Tak... a jaka to? Oświeć mnie!
-chłopak albo dziewczynka – zachichotała.
-Amerykę odkryłaś!
-no wiem!
Usiadła na fotelu. Spojrzała z rozbawieniem na wściekłego męża. Blondyn odłożył z opanowaniem na twarzy gazetę. Sięgnął po wodę. Miał w tej chwili dość swej żony. Miał ochotę urwac jej głowę za ten dowcip! Wstał i stanął nad nią.
-Kusisz!
-Ahaha wiem... - odepchnęła go. - nasze dziecko to...
-To?
Cyzia wstała... chciało jej się śmiać ale powstrzymała się jak to na arystokratkę przystało.
-Dziewczynka.
Lucjusza zamurowało. Nie chciał dziewuchy. Będzie zbyt wyniosła i wymagająca... jak jej matka. Ciężko westchnął. Taki los. Usiadł po turecku na sofie. Nie wiedział co zrobić. Narcyza wiedziała czego teraz potrzebuje. Stanęła za nim i zaczęła masowac mu kark. Już po chwili Lucjusz chrapał.
Narcyza cicho, na palcach przeszła koło niego i połozyła się na jego kolanach. Bardzo jej brakowało tego.
Następnego dnia Hermiona dostała kataru. Draco nie był lepszy.
Z czerwonymi nosami zeszli na śniadanie. Trzymali się za ręce. W jadalni był Severus i Bellatrix. Rozmawiali o czymś z rodzicami Dracona.
-... ale czy to jest pewne Lucjuszu? - zapytał Snape.
-Tak! Ekhem... - uciszył szepty – witaj synu i witaj Hermiono. Co tak wcześnie?
Draco pociągnął za sobą brązowowłosą i stanął koło Bellatrix. Ta patrzała na Hermione z lekkim obrzydzeniem.
-Hermiona i ja... zaręczyliśmy się wczoraj – powiedział dumnie.
Bellatrix zrobiła wielkie oczy. Severus pozostał obojętny. Cyzia i Lucjusz pocałowali się z wrażenia lecz po chwili się opanowali.
-Co!? Z tą szlamą!? Draco, chłopcze ty siebie nie doceniasz! - zaczęła Bella. Hermiona poczuła się urażona. Myślała, iż zacznie płakać. Przecież mówili jej, że Lestrange ma... jest jej obojętna ona. - Z nią? Nie mogłeś za tą Parkinson czy jak to jej było!?
-Nie kochałem jej! - warknął.
Narcyza chciała uciszyć swoją siostrę ale nie udało jej się.
-I co z tego!? Ale była czysta i nie cuchnęła szlamem!
-ZAMKNIJ SIĘ! - krzyknęła nagle Hermiona.
Bella się wściekła i...

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 33

HEJKA!! No to 33 mam z głowy :D Dedykuję go .Dark.Paradise. - no bo tak :D
Mam ogromną prośbę! Z boku jest ankieta... zagłosujcie bo właśnie chce pisać te ostatnie rozdziały ale nie wiem  jakie zakończenie. Czy smutne, czy wesołe...  proszę! Każdy głos się liczy! Mam nadzieję, że mogę na Was liczyć ;*
miłego czytania!
Pozdrawiam
Irisa malfoy

PS Dziękuję mojej becie, iż znalazła chwilę na spr tego rozdziału :) 


***


Hermiona przez kolejne dni nie mogła się otrząsnąć z tego koszmaru. Mało jadła, prawie w ogóle nie spała i praktycznie się nie odzywała. Draco martwił się o nią. Po raz kolejny miał wyrzuty sumienia. Wiele razy czuł w nocy jak go dotyka, patrzy na niego... jakby sprawdzała czy żyje. Mało tego matka zachowywała się dziwnie. Była jakaś nadzwyczaj wesoła i pełna życia. Młody Malfoy nie wiedział o co im wszystkim chodzi.

Siedzieli wszyscy przy wspólnym posiłku. Miona jak zwykle nic nie jadła, Cyzia głaskała swój brzuch i coś do niego szpetała, Lucjusz miał jak zwykle kamienną twarz, a Draco się zamartwiał. Każdy członek rodziny robił co innego.
-Draco, podasz mi listek sałatki? - zapytała cicho Grenger.
-Masz jednak zamiar cos zjeść? Cieszę się. Zmądrzałaś w końcu. - podał jej miskę z sałatką. - Miona, nie masz czego się bać. Nikt mnie nożem nie zadźga... rodziców też nie! Wiesz co?
-Oświeć mnie.
-Po obiedzie pójdziemy na spacer mam dla ciebie niespodziankę!
Hermiona tylko skinęła głową i już nic więcej nie powiedziała.

***
Narcyza sprzątała w kuchni. Miała od tego skrzaty ale dała im trochę odpocząć. Modliła się tylko by mąż jej nie zauważył jej jak wykonuje jakąkolwiek pracę. Niestety po chwili z nikąd zjawił się przy niej. Spojrzała na niego i o mało co nie upuściła na podłogę talerza.
-Przestraszyłeś mnie!
-Wszędzie cię szukałem! Zaraz... A ty co robisz przy garach? Nie masz od tego skrzatów? Wszystkie już zabiłaś? - zdziwił się.
-Nie Lucjuszu! Po prostu... lubię czasami sprzątać... to daje możliwość... możliwość zapomnienia o problemach, wiesz?
-Skoro Ci to pomaga to... myj naczynia... czekam w salonie. - Odszedł nie zamykając drzwi. Narcyza ciężko westchnęła.

***
Hermiona była w sypialni. Szykowała się na spacer. Coś jej nie pasowało. Od kiedy jej chłopak lubi spacery? No cóż Hermiono, ludzie się zmieniają... a najlepszy przykład na to to Malfoy...- pomyślała i zeszła na dół, gdzie czekał na nią jej luby. Złapali się za ręce i wyszli do wielkiego, zielonego, pełnego kwiatów ogrodu... milczeli długo. W końcu chłopak nie wytrzymał.
-Skarbie, jak się czujesz? Lepiej? - zapytał zatroskany.
-Tak, lepiej. Martwi mnie to, że nie wiemy kim on jest! Och, Draco... boję się, że może nas skrzywdzić... że zabierze mi ciebie albo tobie mnie... i co wtedy!?
-Ja umrę z tęsknoty!
Hermiona lekko się uśmiechnęła. Była szczęśliwa przy jego boku.
Słońce zaraz miało zajść a Draco z Mioną nadal nie byli w miejscu, w którym chciał. Zaplanował to wydarzenie na... romantyczne!? Chciał się pokazać z innej strony. Weszli do sadu, gdzie było mnóstwo drzew. Hermiona puściła jego rękę i pobiegła przed siebie krzycząc jego imię i chowając się za drzewami. Draco uśmiechnął się pod nosem i pobiegł za nią. Biegł tak aż dotarli na polane. Złapał ją od tyłu i wywrócili się na miękką trawę. Tarzali się w niej długo. W końcu położyli się koło siebie i ciężko ale też z ulgą westchnęli. Draco potajemnie wyczarował ławeczkę. Wziął Grenger na ręce i posadził ją na niej. Sam usiadł na trawie. Bawił się źdźbłem trawy.
-Draco, tu... jest tak pieknie... to wasz ogród nadal? - Hermiona była tak zachwycona, że nie patrzyła na niego tylko obserwowała otoczenie.
On nie wiedział co powiedzieć. Było to własnością Malfoy'ów ale... to miejsce też miało swą historię...
-Hermiono, tak to nasz ogród. Ale nie przychodzimy tu... chyba, że w święta.
-A to dlaczego? Historia? Słucham!
-A więc dobrze. Tu są pogrzebani moi przodkowie. Każdy Malfoy jest na tej polanie 3 metry pod ziemią... z dala od domu by Ministerstwo nie węszyło. Głupki myślą, że są na cmentarzu.
-Na prawdę tu są wasi przodkowie? - zdziwiła się dziewczyna. Znów się rozejrzała.
-Tak... mój dziadek, Abrax – wskazał na nierówność pod sosną... - Tam babka – pokazał miejsce obok.
Zauważył, że nie patrzy. Uklęknął przed nią i wyciągnął pierścionek.
-Hermiono Grenger, wyjdziesz za mnie? - zapytał. Ona z wielkimi, orzechowymi oczami spojrzała na niego i powiedziała...